Do bezpieczeństwa i dobrej zabawy klucz
Niedawno zostałem „skrzyczany” nerwowo przez Osobnika, z którego sprzętu przez chwilę korzystałem … Makedon! Ty…! Ty…! INSTUKTORZE OD WSZYSTKIEGO …!
Co miało zabrzmieć sarkastycznie… Ubawiło mnie to ponieważ sprawa dotyczyła sytuacji kiedy to w pierwszej chwili użytkowania pożyczonej łodzi, której byłem sternikiem mój mózg nie mógł zrozumieć dlaczego w skrzyni biegów, w pozycji neutral jest bieg na przód, a nie neutral…!
Łódź zamiast stać w miejscu pchała się delikatnie na pomost. Było to spowodowane świadomą przeróbką techniczną mającą ograniczyć możliwości tej zajefajnej łodzi… Już po całej „akcji” wyjaśniono mi, że to osobista kreatywność eventowej firmy.
Nasunęła mi się wtedy myśl, że przecież już to widziałem… Dla niektórych ograniczanie możliwości sprzętu jest jednym z podstawowych rozwiązań w sprawie bezpieczeństwa.
Ja, Marek Makedoński nie jestem Instruktorem od wszystkiego. Od tego mam swoich Ludzi , bo dumą mą, jest mój Zespół!
Dawno już ( 25 lat temu…) odkryłem, że sukces w organizacji skomplikowanych programów, wypraw, czy innych zawierających dozę niebezpieczeństwa akcji i sytuacji, łatwiej mi osiągnąć gdy zarządzam zespołem Instruktorów mądrzejszych ode mnie, gdzie o bezpieczeństwie stanowią przede wszystkim kompetencje i doświadczenie. Selekcjonując tych ludzi przez całe życie (RAZ! zostałem oszukany) zwracam bacznie uwagę na rzecz najważniejszą w byciu Instruktorem – na umiejętność nauczania innych ludzi. Czy osobnik Instruktor poza tym, że jest mistrzem danej sytuacji-konkurencji, i ma wymagane przez prawo uprawnienia… Wie! I potrafi stosować! Tajemną moc - DYDAKTYKĘ w swoich zajęciach. Według sprawdzonej również na dorosłych ludziach maximy: Bawiąc uczyć, ucząc bawić!
Moim zdaniem jest to klucz do bezpieczeństwa podopiecznych, a nie traktowanie gości jak socjopatów ograniczając (sprawę alkoholu i innych… pozostawię na kiedy indziej) możliwości sprzętu, który w końcu został zbudowany przez Homo Sapiens dla Homo Sapiens Sapiens…
Zawsze gdy tylko mam okazję przyglądam się pracy instruktorów prowadzących konkurencje. Różnych firm od team building -u czy też samej przygody. Patrzę i próbuje odpowiedzieć sobie na podstawowe w tej sytuacji pytania…
Czy wynajmująca ich firma rozumie co to jest autorytet…? Jak oni- Instruktorzy wyglądają? Co oni mówią? Skąd się wzięli i co widzieli? Jakiego używają sprzętu? Jak są przygotowani na nieoczekiwane sytuacje? Oraz, co najważniejsze, jak podchodzą do osób sceptycznych i pełnych obaw na swoich zajęciach, bo my uważamy iż nie problem zadowolić zadowolonych…!
Tu na oko można zobaczyć, czym różni się amator-pasjonat od Zawodowca z pasją. Pierwszy uczy się (daj Boże!) jak zarobić na swiom osobistym hoplu pasją zwanym… Drugi - Zawodowiec WIE! I wciąż rozwija umiejętność przekazywania swojej wiedzy i doświadczenia w praktyczne umiejętności Pacjenta – uczestnika by ten bezpiecznie i mając z tego FUN, przeżył sytuacje które często przerastają jego osobiste ambicje.
Prowadząc imprezę, nawet tylko z elementami przygody, zawsze należy starać się patrzeć na nią oczami tych niekoniecznie zachwyconych.
Dlaczego jestem dumny ze swojego Zespołu, który Przygodę i Team building ma we krwi…?
Bo moi Ludzie dziś są Instruktorami w Iraku i Afganistanie, prowadzą wyprawy przez Spitsbergen i daleką Rosję, zabezpieczają jako Ratownicy najlepszych z najlepszych Polskiej armii, są Trenerami Team building-u w Nowej Zelandii w firmie, która ma kilkadziesiąt lat tradycji w tego typu projektach. Są sędziami na rajdach klasy Rainforest Chelenge w Malezji… Wszędzie tam, gdzie nas w tym roku rzuciło za chlebem i kryzys nas nie dotyka…Dlaczego moi? Bo od dekady jesteśmy Zespołem, który każdą wolną chwilę poświęca na podnoszenie swych kwalifikacji by być gotowym do nowych wyzwań, które niesie życie i ta branża.
Marek Makedoński
|